Jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowano to jutro, najdalej pojutrze skończy się wielki remont naszego mieszkania, który rozpoczął się przed kilkoma miesiącami. Gdybyśmy wiedzieli, że wyremontowanie 50 metrów kwadratowych zajmie aż tyle czasu, pewnie dwa razy zastanowilibyśmy się przed zatrudnieniem znajomej nam ekipy remontowo-budowlanej, która do naszego mieszkania przyjeżdżała kiedy jej pasowało. Mamy styczeń, a pierwsze prace remontowe podjęte zostały na początku września – od tego czasu co jakiś czas robione jest coś dodatkowego, jednak nigdy prace nie trwają na tyle długo, by zrobić coś naprawdę sporego. Po pierwszych wrześniowych pracach nastąpiły trzy tygodnie przerwy zanim ekipa ponownie zjawiła się w naszym mieszkaniu. Później mieliśmy Święto Wszystkich Świętych i 11 listopada, kiedy to nie opłacało się przyjechać do pracy, a potem jak z bicza strzelił przyszły Święta Bożego Narodzenia. Skończyło się na tym, że mamy połowę stycznia, a remont, który mógł się zakończyć w listopadzie dopiero zbliża się ku końcowi.
Mimo takich opóźnień i tak jesteśmy zadowoleni z tego, co zostało zrobione. Widać, że ekipa zna się na robocie, przez co skasuje mnóstwo pieniędzy. Na szczęście mój mąż pracuje jako kierownik ds. produktu Dąbrowa Górnicza i stać go na to, by zapłacić ekipie remontowej więcej, niż wzięłaby jakakolwiek inna firma. Niech już ten remont się skończy, bo mam dość mieszkania z teściami, z którymi wiecznie jestem w konflikcie!