Dzisiaj prezes powiedział mi bardzo dobitnie, że jeśli mam zamiar ubiegać się o awans na stanowisko product managera to powinienem jak najszybciej wybrać się na jakiś kurs doszkalający z języka angielskiego. Doświadczenie w marketingu mam, zdolności też, dlatego jedyne, czego mi brakuje, to dobra znajomość języka angielskiego.
Wiem, że język angielski jest moją piętą achillesową, a słowa prezesa jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że w rozmowach z anglojęzycznymi kontrahentami jestem beznadziejny. Wiedziałem, że prędzej lub później przyjdzie czas, w którym będę musiał zająć się swoim angielskim, jednak nigdy nie dopuszczałem do siebie myśli, że może nastąpić to tak szybko, a dodatkowo być czynnikiem warunkującym mój dalszy rozwój zawodowy. O stanowisku product managera, kierownik ds. produktu Kraków, marzę od kilku długich lat i kiepsko by było, gdybym nie mógł go zdobyć właśnie ze względu na angielski.
Dzisiaj wieczorem mam zamiar przysiąść trochę przed Internetem i poszukać jakichś przyspieszonych kursów języka angielskiego. Najlepiej, żebym w jak najkrótszym czasie nauczył się jak najwięcej, a jeszcze do tego zapłacił jak najmniej. Znalezienie takiego kursu będzie piekielnie trudne i pewnie całkowicie niemożliwe, ale dopóki nie wiem jak wygląda sytuacja z kursami angielskiego to łudzę się, że mi się uda. W ostateczności zapiszę się na jakieś indywidualne korepetycje kilka razy w tygodniu. Dla awansu zrobię wszystko, nawet zmuszę się do nauki angielskiego.