Nie wiem jak to się stało, ale chcąc nie chcąc nawiązałem romans z jedną z moich koleżanek z pracy. Zawsze myślałem, że takie historie spotykają wszystkich, tylko nie mnie, jednak jak się okazało i mnie w końcu trafiła typowa firmowa przygoda, w której kierownik ds. produktu Koszalin (czyli ja) nawiązał bliższą relację ze swoją podwładną. Justyna dołączyła do mojego zespołu dopiero dwa miesiące temu i wtedy nigdy bym nie pomyślał, że po czterech miesiącach znajomości nasze relacje przemienią się w mniej zawodowe i formalne. Na początku Justyna nawet mi się nie podobała – zupełnie nie była w moim typie – za mała, za chuda i za ruda. Zawsze lubiłem długonogie brunetki, najlepiej nieco zaokrąglone. A Justyna? Swoim wyglądem przypomina raczej wyrośniętą nastolatkę niż 27-letnią kobietę.
Z czasem okazało się, że pod tą maską dziewczęcości i spokoju tkwi prawdziwe oblicze diablicy. Justyna dość szybko podporządkowała sobie cały zespół marketingowy, którego została bezsprzeczną liderką. Miała świetne pomysły, które bardzo szybko realizowała, dlatego nic dziwnego, że w tak krótkim czasie osiągnęła sukces. Z chwilą, gdy zauważyłem jej talent do marketingu Justyna zaczęła mi się bardziej podobać. Zastanawiam się, czy uwiedzenie mnie nie było jej misternie opracowanym planem, mającym ją do czegoś doprowadzić, ale dopóki to ja jestem product managerem i to ja rządzę swoim zespołem, mogę sobie pozwolić na mały romans. Oby tylko żaden z pracowników się nie dowiedział, bo mogłoby być bardzo nieprzyjemnie.