Mama zawsze mi powtarzała, że powinienem być człowiekiem miłym, kulturalnym i bardzo taktownym. Bardzo zależało jej na tym, żeby wychować mnie na dobrego człowieka, który umie postępować z innymi i nie krzywdzi swoimi słowami osób, z którymi na co dzień przebywa. Chyba wszystko wzięło się z faktu, że mama, jako córka alkoholika i awanturnika bardzo dużo wycierpiała w swoim życiu i nie chciała, bym poszedł w ślady swojego dziadka.
Można powiedzieć, że w połowie jej plan został zrealizowany, bo mimo wielu pokus jakoś zawsze stronię alkoholu i zwyczajnie za nim nie przepadam. Piwko lub dwa na spotkaniu ze znajomymi jest OK, ale już zalewanie się w trupa i zapominanie o Bożym świecie nie do końca.
Niestety, z tym awanturnikiem nie do końca wyszło tak, jak moja stara matka pragnęła. Pracuję jako kierownik projektu Stargard Szczeciński i żeby dobrze wykonywać swoją pracę muszę mieć posłuch u swoich pracowników. Wiem, że są ludzie, którzy potrafią zapanować nad zespołem pracowników dzięki silnej woli, ja niestety często uciekam się do podniesionego głosu i kłótni. Nie potrafię inaczej, ale dzięki wychowaniu mamy wiem, że moje zachowanie nie jest odpowiednie. Cały czas próbuję walczyć z brakiem fundamentalnej wiedzy u swoich pracowników i kształtować w nich miłość do zawodu. Wszystko za pomocą silnego charakteru i okazjonalnych, niemiłych słów.